Bijąc się w pierś przyznaję, że zbyt długo zwlekałem ze spisaniem obiecanego 5 miesięcy temu tekstu.

Dla przypomnienia (https://www.linkedin.com/posts/maciej-konarowski-bb2b15b6_wa%C5%BCna-decyzja-dla-farmaceut%C3%B3w-uchybienie-activity-6688192962515521536-P66N).

Co spowodowało, że zaniechałem dalszej prokrastynacji? To samo co skłoniło mnie do złożenia absurdalnej obietnicy – ukazanie się artykułu w DGP.

Od początku. Pewnego dnia, nie bez zdziwienia, przeczytałem w DGP o pewnej prowadzonej przeze mnie sprawie. W wymownym artykule pt. „[…] Uchybienia formalne to nie powód, by zamykać aptekę” red. Patryk Słowik (pozdrawiam!) opisał postępowanie w przedmiocie odebrania mojemu mocodawcy zezwolenia na prowadzenie apteki. Sprawa była zdecydowanie bardziej złożona niż ją opisano, a jako że „diabeł tkwi w szczegółach”, które dla zrozumienia przekazu mojego wpisu są kluczowe, to pozwolę sobie je przytoczyć.

Rzeczywiście w 2018 r. został uchwalony mający zacząć obowiązywać rok później – zakaz łączenia działalności leczniczej i aptecznej. Co super ważne, przepis ten został wadliwie napisany, na co zwracałem uwagę w czerwcu 2019 r. https://www.prawo.pl/zdrowie/jednoczesne-prowadzenie-dzialalnosci-leczniczej-i-aptecznej-nie,425719.html . Jednocześnie przewidując potencjalne trudności ze stosowaniem przepisu, wskazywałem przedsiębiorcom chcącym zachować oba zezwolenia remedium – podział spółki i wydzielenie działalności leczniczej i przeniesienie jej na nowozawiązaną spółkę.

Niestety miałem rację wietrząc kłopoty.

Zgłosił się do mnie klient – mała rodzinna firma, która od 30 lat prowadzi w podwarszawskiej miejscowości przychodnię wraz z apteką. Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, że dla seniorów, stanowiących gros pacjentów przychodni, możliwość zaopatrzenia „na miejscu” w przepisane podczas wizyty leki, zwłaszcza w dobie pandemii, jest bezcennym ułatwieniem. Spółka (zastrzegam, że nieinspirowana moim artykułem) podzieliła się wg. opisanego przeze mnie schematu i co najmniej od 30/06/19 nie łączyła obu działalności. Okazało się jednak, że ze względów niezależnych od spółki (aneksowanie umów przez NFZ i trudności techniczne przy przenoszeniu bazy danych pacjentów), wykreślenie „starej” spółki z Rejestru Podmiotów Wykonujących Działalność Leczniczą (dalej: „RPWDL”), mogło nastąpić „dopiero” w 5 dni po magicznej dacie 1/08/19.

Dla przypomnienia, parafrazujące wadliwie skonstruowaną i nieprzemyślaną normą z nowelizacji Prawa Farmaceutycznego, pilotowaną zdaje się przez mojego niegdysiejszego wykładowcę procedury karnej z UW (nie pozdrawiam), przedsiębiorcy, którzy 31 lipca 2018 r. łączyli działalność apteczną i leczniczą, mieli do 31 lipca 2019 r. poinformować WIF o rezygnacji z prowadzenia apteki, lub złożyć wniosek o wykreślenie z RPWDL. Problematyczna pozostawała natomiast kwestia sankcji. Niezastosowania się do przytoczonej normy groziło bowiem z jednej strony  (art. 11 ust. 2 Nowelizacji PF) wygaśnięciem zezwolenia, z drugiej zaś, (art. 103 ust. 1 PF) cofnięciem zezwolenia na prowadzenie apteki ogólnodostępnej. Diametralnie różne skutki.

Co nie bez znaczenia, Spółka, wiedząc że się opóźni, 24/07/19 uprzejmie poinformowała WIF, że rozdzieliła działalność, ale wykreślenie z RPWDL nastąpi za kilka dni, bo NFZ nie radzi sobie z formalnościami. Co zrobił łódzki WIF? Nieco mniej uprzejmie wszczął postępowanie w przedmiocie stwierdzenie wygaśnięcia zezwolenia.

Pouczająca szkocka historia z XVII w.

Dygresja. Jeżeli podejrzewasz, że Cię ona nie zainteresuje, to przejdź do następnego akapitu. 

Bywam. Nie inaczej było 15/09/19 kiedy to bywałem w Szkockim Glencoe. Z przewodnika dowiedziałem się o masakrze, która miała tam miejsce w 1692 r. Otóż Klan McDonaldów nie chciał uznać angielskiego króla Wilhelma III, który niezadowolony z tego faktu wydał ultimatum głoszące, iż kto nie złoży do końca roku 1691 przysięgi na wierność nowemu królowi, będzie traktowany jak zdrajca. Wierni byłemu monarsze wodzowie góralskich klanów z ociąganiem jeden po drugim składali przysięgi. Najdłużej zwlekał MacIan, naczelnik MacDonaldów z Glencoe. 31 grudnia 1691 r., a więc ostatniego dnia roku (niczym adwokaci o północy na poczcie głównej), MacIan przybył do najbliższego garnizonu w Fort William, aby złożyć przysięgę na ręce komendanta. Okazało się, że oficer nie posiadał uprawnień do przyjęcia przysięgi i powinna ona być złożona na ręce szeryfa hrabstwa Argyll w Inveraray?! Z powodu odległości i srogiej zimy MacIan dopiero 6 stycznia 1692 r. stanął przed szeryfem hrabstwa, sir Colinem Campbellem. Dalszy przebieg historii możecie przeczytać w Wikipedii pod hasłem „Rzeź w Glencoe”.

Osobiście wychodzę z założenia, że problem najefektywniej rozwiązuje się w bezpośredniej rozmowie opartej na merytorycznych argumentach. Niestety z żalem muszę stwierdzić, że w Polsce (inaczej niż na zachodzie), zauważalna jest panująca wśród organów administracji publicznej awersja do spotkań z interesariuszami. Zdaje się, że w dalszym ciągu pokutuje przekonanie rodem z poprzedniego ustroju, że jak ktoś chce się spotkać, to zapewne po to by dać łapówkę.

Mimo to udało się zaaranżować spotkanie z łódzkim WIF mgr. farm. Romualdem Boguszewskim i r.pr. Małgorzatą Adamus – prawnikiem organu. Podczas spotkania starałem się przemówić głosem rozsądku, argumentując, że w niniejszej sprawie de facto doszło do rozdzielenia obu działalności, zatem celowościowa wykładnia nowelizacji PF nakazuje dojść do przekonania, że nie ma konieczności pozbawiania apteki zezwolenia. Przede wszystkim odniosłem wrażenie, że Pan inspektor był jakby niezadowolony, obrażony, że musi wykonywać swoje obowiązki, tj. uczestniczyć w załatwieniu sprawy, podczas gdy Pani Mecenas, stwierdziła, że nie ma możliwości zastosowania wykładni celowościowej, gdyż zgodnie z literalną skoro 1 sierpnia nie ma wniosku o wykreślenie z RPWDL, to wygaszamy zezwolenie. 

Tu pozwolę sobie na dwa słowa gorzkiego komentarza, gdyż to właśnie potrzeba podzielenia pewnej oczywistej refleksji zmusiła mnie do zredagowania tego przydługiego tekstu. Po pierwsze to organy administracji są POWOŁANE po to by SŁUŻYĆ obywatelom, a nie na odwrót. Po drugie organy inspekcji farmaceutycznej powołane są po to by działać w ochronie interesu pacjentów, a nie po to by uprzykrzać życie przedsiębiorcom, z których pieniędzy żyją. Tak! Może zbyt rzadko się o tym mówi, ale to obywatele, w tym generujący zysk i odprowadzający od niego podatki przedsiębiorcy, utrzymują aparat państwowy. Choćby z tego względu urzędnicy państwowi winni traktować obywateli z szacunkiem, starając się im pomóc. Bardziej jak komercyjnych klientów, niż uciążliwych petentów. Warto byłoby odnotować fakt, że już jakieś 30 lat temu zmienił się w Polsce ustrój i klient może oczekiwać, że (inaczej niż u Barei) nie poda się kurczaka brudną ścierką i nie umieści w gablocie „tych klientów nie obsługujemy”. Ale aby się coś zmieniło musi się coś zmienić. Apropos… wiadomo od kiedy Romuald Boguszewski sprawuje swój urząd?

Wracając do sprawy. WIF 20/12/19 nie tylko stwierdził wygaśnięcie zezwolenia. Nie, to by było za mało. Przecież taka decyzja, choć deklaratoryjna, to jest nieostateczna i można się od niej odwołać. WIF w swojej gorliwości służenia pacjentom i obywatelom, w poczuciu misji, na podstawie nieostatecznej decyzji administracyjnej wykreślił aptekę z rejestru aptek ze skutkiem na dzień 14/12/19. Zapytacie zapewne, zresztą słusznie, dlaczego z tą datą? Odpowiem – nie wiem. Wiem natomiast, że skutkowało to tym, że żadna hurtownia farmaceutyczna nie mogła sprzedać aptece leków, co oznaczało jej faktyczne zamknięcie.

Teraz kilka słów opisu sytuacji z perspektywy mojego klienta – przedsiębiorcy aptecznego. Biznes z tego żaden, bo z apteki korzystają głównie starsi pacjenci leczący się w przychodni. To dla nich funkcjonuje apteka. Zgodnie z PF apteka ma obowiązek zaspokajania potrzeb lekowych pacjentów, wobec czego nagle zamknięta apteka powinna być zatowarowana. Leków nie można zwrócić do hurtowni, bo apteki nie ma w rejestrze. Szaleje ogólnoświatowa pandemia, apteka ma na stanie kilka deficytowych leków, o które pacjenci wręcz proszą, ale nie może ich sprzedać, bo za prowadzenie obrotu produktami leczniczymi bez zezwolenia grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności (deficytowymi 10). Mimo to przedsiębiorca nie chce zwalniać farmaceutów, którzy pracują w aptece od wielu lat. Dlatego co miesiąc ponosi ogromne koszty generujące kolejne straty. Z tego co wiem, w podobnej sytuacji znalazła się apteka prowadzona przez Szpital Kliniczny Dzieciątka Jezus przy ul. Lindleya w Warszawie. Apteka dysponowała deficytowymi lekami immunospresyjnymi, mającymi zapobiegać odrzuceniu przeszczepów. 

Sprawa w II instancji

Wykreślenie z rejestru aptek w sensie prawnym jest czynnością materialno- techniczną, w związku z czym należało ją zaskarżyć do WSA w Łodzi. (Powstrzymam się od zacytowania słów Cezarego Pazury wypowiedzianych tuż po opuszczeniu dworca w filmie reżyserii Marka Koterskiego pt. „Ajlawiu”). Jednocześnie oczywiście skorzystałem ze środka odwoławczego, kierując sprawę do organu II instancji. Na marginesie dodam, że w odwołaniu z 17/12/20 pośród 6 innych zarzutów wskazałem, że osnowa decyzji jest niekompletna, gdyż organ stwierdził wygaśnięcie zezwolenia, ale nie wskazał z jaką datą zezwolenie wygasło. Kilka dni po złożeniu odwołania, otrzymałem postanowienie WIF o uzupełnieniu decyzji?! O umiłowaniu praworządności Pana Romualda dobitnie świadczy fakt, że decyzję wydaną z naruszeniem elementarnych zasad kpa stanowiących o jej obligatoryjnych elementach, postanowił on „naprawić” w trybie służącym do uzupełnienia, lub sprostowania omyłek 111 §1a KPA.

Od kilku lat wykonuję już zawód adwokata, ale na szczęście wciąż „mi się chce”. Dlatego niczym tonący brzytwy, wystosowałem do Rzecznika Praw Małych i Średnich Przedsiębiorstw wniosek o wstąpienie do postępowania i pomoc.W tym momencie mojej przydługiej opowieści nastąpiło wydarzenie rodem z serialu Siuts (taka zagraniczna Magda M). Klient znalazł nowy dowód. 

Nowa nadzieja

Przy okazji setnego wałkowania sprawy, prokurent spółki doznał olśnienia, że przecież tak w ogóle, to na samym początku, tuż po wydzieleniu nowej spółki i przeniesieniu na nią działalności leczniczej, 16/06/19 za pomocą sieci Internet, został złożony w Urzędzie Wojewódzkim wniosek o zmianę danych w rejestrze PWDL poprzez zmianę nazwy podmiotu prowadzącego działalność leczniczą i wpisanie nazwy nowopowstałej spółki.

Było to działanie jak najbardziej właściwe, gdyż w sytuacji podziału Spółki na podstawie art. 529 § 1 pkt 4 ksh, wydzieliła ona część przedsiębiorstwa świadczącą działalność leczniczą i przeniosła ją na nowo powstałą spółkę, to spółka ta jest kontynuatorem działalności leczniczej. Zatem dane w rejestrze PWDL powinny być zmienione, zgodnie z wnioskiem Spółki., a nie jak chciał urząd Wojewódzki wykreślone i wpisane na nowo.

Od tego momentu wiedziałem, że niezależnie od rozstrzygnięcia GIF, sprawę uda się wygrać w Sądzie Administracyjnym. Niestety wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie to Pyrrusowe zwycięstwo, bo kolokwialnie mówiąc „nie będzie już czego zbierać”. 

Zatem zacząłem napastować GIF przypominając się o sprawie. Odwołanie przypomnę z 17/12/20. Zgodnie z art. 35 § 3 kpa GIF ma miesiąc na wydanie decyzji. Jak myślicie, kiedy GIF wydał decyzję? Dokładnie pół roku później. 17/06/20. W marcu poinformowano mnie, że ustawą COVIDową zawieszono bieg terminów. Świetnie, tylko jak można zawiesić bieg termin, który nie biegnie, bo już dawno upłynął? To jak, (że posłużę się niezbyt wyrafinowanym porównaniem) próbować zabić trupa.

Koniec gehenny

Na całe szczęście, Główny Inspektor Farmaceutyczny (chwała mu za to) ostatecznie stanął na wysokości zadania i przedłożył cel ustawy oraz dobro pacjentów nad urzędniczy formalizm. Wskazując m.in. że zgodnie z kpa wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść strony, uchylił decyzję łódzkiego WIF.

9/07/20 WSA w Łodzi w sprawie o sygn.. akt III SA/Łd 45/20, wydał wyrok, w którym jednoznacznie stwierdził, m.in., że „organ administracji nie miał podstaw do dokonywania zmian w rejestrze aptek na podstawie nieostatecznej decyzji”.

W skutek bezprawnej, bezmyślnej, służbistycznej i nieludzkiej postawy łódzkiego urzędnika, mającego bronić dobra pacjentów, doszło do wyrządzenia szkody w wysokości setek tysięcy złotych. Pojawia się zasadnicze pytanie. Kto za to zapłaci? Skarb państwa? Czyli mój klient, ja i Ty? 

Dlatego krew mnie zalewa, jak czytam o kolejnej sprawie przedsiębiorcy aptecznego, którą niestety znam od podszewki, niszczonego przez łódzki WIF, który poinformowany o konieczności ponoszenia konsekwencji swoich działań, biegnie na skargę do mediów żaląc się, że mu grożą, straszą. Boi się tylko ten, kto ma coś na sumieniu.